Janusz River w Ustroniu Morskim
Janusz River, mimo obco brzmiącego nazwiska, jest Polakiem. 78 lat temu urodził się w Kaliszu. Wtedy nazywał się Janusz Strzelczyk. Młodość spędził w Gdyni, ale w 1970 r. wyjechał na wycieczkę do Egiptu. I już nie wrócił na stałe do Polski. Osiadł we Włoszech. Wtedy też przybrał nazwisko River, bo Strzelecki był zbyt trudny do wymówienia dla Włochów. Gdy poczuł, że zarobił już wystarczająco dużo pieniędzy, postanowił wyruszyć w świat. Od 15 lat jedzie na rowerze. Założył, że dziennie wyda tylko 3 dolary. Przejechał już ponad 200 tys. kilometrów. Odwiedził 146 krajów. Zna 22 języki obce. Sypia pod gołym niebem, w śpiworze. Teraz wybrał się w podróż po Polsce. Na krótko zawitał do Ustronia Morskiego, gdzie znalazł schronienie u wójta Jerzego Kołakowskiego. Pomocy nie odmówił też Andrzej Pogonowicz, który poczęstował podróżnika smaczną rybą w swojej restauracji. „Tak serdecznie i pięknie już dawno nie byłem goszczony. Jestem pod wrażeniem Ustronia Morskiego i jego mieszkańców” – mówił żegnając się w wójtem Jerzym Kołakowskim. To był jego ostatni przystanek na Pomorzu. W tym tygodniu podróżnik zdobywać będzie południową część naszego województwa. Podróż planuje zakończyć podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku. Wówczas będzie miał 80 lat. Potem odpocznie. I znowu w drogę …